Misja Apollo 11 zapisała się w naszej pamięci jako wielki wyczyn naukowców oraz astronautów, którzy pierwszy raz w historii NASA wylądowali na księżycu. Był 21 lipca 1969 roku, kiedy Neil Armstrong i Buzz Aldrin mogli spoglądać na Ziemię z perspektywy Księżyca.
Tyle czasu Neil Armstrong oraz Buzz Aldrin spędzili na powierzchni Księżyca. Mało kto jednak wie, że aż 19 godzin spędzili wewnątrz lądownika. Gdy chcieli wyjść na powierzchnię Księżyca, ich tętno niebezpiecznie rosło ze względu na niewielkie rozmiary lądownika. Dodatkowo podczas każdego wyjścia na zewnątrz musieli bardzo uważać, by nie uszkodzić kombinezonów.
Te słowa padły z ust Neila Armstronga 6,5 godziny po lądowaniu. Tak naprawdę krok był skokiem, ponieważ pierwszy stopień drabiny był umieszczony około metra nad powierzchnią księżyca. Pierwszymi, mniej znanymi słowami, jakie wypowiedziano po wylądowaniu na księżycu były: „Contact light. Ok engine stop”. Ten komunikat powiedział Buzz Aldrin, potwierdzając tym samym aktywowanie się kontrolki sygnalizującej wylądowanie. Ponieważ były mniej patetyczne, a bardziej praktyczne, wszyscy zapamiętali sentencję Neila.
Apollo 11 nie był lądownikiem, który pierwszy wylądował na Księżycu. W tym samym roku lądował Apollo 8. Jednak to z Apollo 11 pierwszym selenonautom udało się wyjść na powierzchnię Księżyca.
Po Apollo 11 ten sam wyczyn w listopadzie 1969 roku powtórzyła wyprawa Apollo 12. Wtedy na powierzchni księżyca pojawili się Pete Conrad i Alan Bean.
Słynne fotografie przedstawiające człowieka schodzącego z drabinki lądownika pokazują Buzza Aldrina. Po wyjściu z kapsuły Armstrong odczepił kamerę i przymocował ja 20 metrów dalej. Była podłączona do lądownika za pomocą kabla, który w trakcie lotu był zwinięty. Grawitacja Księżyca jest inna niż ziemska – okazała się za słaba, dlatego trudno było wrócić mu do wyprostowanej formy. Astronauci mieli niemały problem, ponieważ nie tylko kamera poruszała się i trudno było wykonać proste zdjęcia, ale również podczas poruszania się po powierzchni Księżyca stale się potykali.
Co ciekawe w przygotowaniach do tej niezwykle trudnej misji brali udział Polacy. Werner Ryszard Kirchner był odpowiedzialny za opracowanie paliwa dla lądownika Eagle, z kolei Stanley Stanwyck-Stankiewicz pracował nad odpowiednim powietrzem do statku Apollo 11.
Na powierzchni Księżyca okazało się, że poruszanie się jest bardzo trudne i męczące. Wykonywanie zadań było więc wolne i utrudnione. Zmniejszona grawitacja niezwykle dała się we znaki selenonautom, dlatego otrzymali więcej czasu na pobranie niezbędnych do badań próbek. Mimo trudności spisali się wręcz na medal, uzyskując aż 22 kg udokumentowanych próbek, które obecnie należą do najcenniejszych obiektów na Ziemi. Neil Armstrong w obawie przed niespodziewaną awarią lądownika na początku zebrał kilka przypadkowych kamieni. Dopiero podczas kolejnych prób wychodzenia z „Eagle” pobrał niezbędne do badań próbki.
Wiele osób zastanawiało się, jak w trakcie misji na Księżycu selenonauci korzystali z toalety. Tę przyziemną czynność fizjologiczną niestety musieli załatwiać w pieluchy, w które ich wyposażono. Również wypróżnianie się na statku Apollo 11 było bardzo utrudnione. W tamtych czasach nie istniała technologia pozwalająca na korzystanie ze specjalnie skonstruowanej łazienki, która zbierała nieczystości. W statku mieli specjalne worki, a także rurki, w których mogli załatwić swoje potrzeby. Nie wszystkie worki mogły zostać wyrzucone, dlatego wiele z nich przyleciało z powrotem na Ziemię.
Fot. Pixabay