HistoriaPolska

Czym były tzw. „południce”? Oto najsłynniejsze polskie legendy

Potrzebujesz ok. 5 min. aby przeczytać ten wpis
Czym były tzw. „południce”? Oto najsłynniejsze polskie legendy

W dzieciństwie na pewno dane Ci było poznawać najpiękniejsze polskie legendy. Dziś możesz zagłębić się we wspaniałych historiach lub przekazać te niezwykłe opowieści swojemu dziecku. Przypomnij sobie najsłynniejsze polskie legendy.

Legenda o Lechu

Ta legenda opowiada o powstaniu państwa polskiego. Lech, Czech i Rus wędrowali razem w poszukiwaniu ziemi, gdzie mogliby się osiedlić i stworzyć własne grody. Po wielu dniach tułaczki stanęli pod wysokim i bardzo rozłożystym dębem. Zauważyli, że w jego konarach gniazdo uwił sobie dostojny orzeł. Lech, widząc, jak pięknie wygląda dąb oraz że wśród jego gałęzi schronił się orzeł, postanowił pozostać przy drzewie. W okolicy dębu założył swój gród, który nazwał Gniezdnem, od gniazda, które zauważył na dębie. Później nazwa ta została przekształcona na znane nam do dziś Gniezno. Królewskim znakiem Lecha stał się orzeł, który pozostał w godle naszego kraju.

W tej legendzie pozostaje wiele faktów historycznych. Rzeczywiście pierwszą stolicą Polski było Gniezno, gdzie powstał również jeden z największych grodów. Towarzyszący Lechowi Czech i Rus to odpowiednicy sąsiadujących z Polską dwóch państw – Czech i Rosji.

Legenda o Popielu

Według tej legendy Polską rządził bardzo okrutny władca – Popiel. Obawiał się, że ktoś zasiądzie na tronie zamiast niego. Miał obsesję na punkcie władzy, a jego poddani nie darzyli go szacunkiem. Pewnego dnia wydał ucztę, na którą zaprosił wszystkich magnatów oraz ważne osobistości. Podał zatrute wino, ale zabronił podawać go sobie i swojej rodzinie. Goście Popiela umarli i nikt nie zdołał się uratować. Jego zbrodnię w niedługim czasie pomściły jednak myszy. Okrutny władca schronił się przed nimi w wieży nad jeziorem Gopłem. Mimo ucieczki do wysokiej wieży nie uratował się, a myszy zjadły go żywcem.

Jezioro Gopło jest do dziś znane jako jedno z największych jezior w Polsce. Nad jego brzegiem faktycznie została wybudowana wieża, jednak jest datowana na czas późniejszy niż wydarzenia, które miały miejsce w legendzie.

Fot. Austrian National Library/Public domain/Wikimedia Commons

Legenda o Piaście

Za czasów Popiela na podgrodziu gnieźnieńskim żył Piast. Był dobrym i szanowanym człowiekiem. Narodził mu się syn – Siemowit. Według słowiańskiej tradycji chłopcy w wieku 10 lat mieli swoje postrzyżyny. Na tę uroczystość zapraszano wielu gości, chłopcu nadawano imię, a opiekę nad nim miał od tej pory sprawować ojciec. Wcześniej wychowywała go głównie matka. Synowi Piasta nadano imię Siemowit, a dumny ojciec wydał wspaniałą ucztę z tej okazji. W trakcie biesiadowania do izby wkroczyło dwóch nieznajomych i tajemniczych mężczyzn. Pobłogosławili oni dziecię Piasta oraz posilili się. Kiedy wyszli, żona Piasta, Rzepicha, poszła do piwnicy po większą ilość trunku i jedzenia. Zaskoczona stwierdziła, że nie ubywa napitku ani jadła. Goście orzekli, że jest to znak od bogów, a Piast został nagrodzony za swoją dobroć i sprawiedliwość. Po śmierci Popiela stał się prawowitym władcą Polski.

W tej legendzie jest wiele prawdy, ponieważ pierwszą dynastią władców Polski byli właśnie Piastowie. Zasiadali oni na polskim tronie przez czterysta lat.

Legenda o południcach

To mniej znana legenda pochodząca z województwa świętokrzyskiego. Opowiada o tajemniczych zjawach – południcach, które atakowały tylko w południe, podczas bardzo słonecznej, letniej pogody.

Jaś pasł swoje krowy obok rzeki Czarnej. Było upalne lato, więc postanowił ochłodzić się w wodzie. Kiedy pływał w zimnej rzece, poczuł ręce oplatające się wokół jego kostek. To południce chciały go utopić i wciągnąć w wir rzeki. W ostatniej chwili wyrwał się z ich szponów i dopłynął do brzegu. Zmęczony położył się na trawie i obmyślił plan zemsty na tych strasznych stworach. Pojechał do miasta i poprosił zegarmistrza o pomoc. Jeśli zegar nie wybije godziny dwunastej, potwory go nie zaatakują. Zegarmistrz zgodził się pomóc Jasiowi w zemście i obiecał zatrzymać miejski zegar przed wybiciem południa. Jaś wrócił następnego dnia nad rzekę i zaczął się w niej kąpać. Był jednak lepiej przygotowany niż dnia poprzedniego. Wziął ze sobą wielkie, jutowe worki. Kiedy przed dwunastą pojawiły się południce, Janek był już w wodzie z naszykowanymi workami. Stwory nie mogły się ruszyć, ponieważ czekały na wybicie godziny dwunastej. Minuty mijały, a ostre promienie słońca parzyły je w ręce. Jaś szybko narzucił na południce worki i związał je szczelnie. Naszykował wielki stos gałęzi i zapalił ognisko. Południce spłonęły w workach bardzo szybko, wydając z siebie straszne piski i rzężenie. Od tej pory mieszkańcy Staszowa i okolicznych wsi były bardzo wdzięczni Jasiowi za uporanie się ze strasznymi stworami. Wszyscy mogli już bez przeszkód kąpać się w Czarnej, bez względu na porę dnia.

Fot. Lolame/Pixabay

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*